Recenzja filmu

Morderstwa w Oxford (2008)
Álex de la Iglesia
Elijah Wood
John Hurt

Rozrywka intelektualna

Łatwo jest napisać kryminał, jednak trudno nakręcić jego dobrą ekranizację lub po prostu dobry film kryminalny. Dlaczego? Kryminał to intryga, a nie akcja. Nie ma tu pościgów samochodowych z
Łatwo jest napisać kryminał, jednak trudno nakręcić jego dobrą ekranizację lub po prostu dobry film kryminalny. Dlaczego? Kryminał to intryga, a nie akcja. Nie ma tu pościgów samochodowych z efektami za miliony dolarów, strzelanin i wartkiej akcji. Prawdziwy kryminał to rozrywka intelektualna. I taką zaserwował nam Guillermo Martinez w swojej książce oraz twórcy filmu "The Oxford Murders". Film rozpoczyna się od pojawienia się w domu leciwej staruszki studenta z wymiany, Martina (Elijah Wood). Pani Eagleton (Anna Massey) nie jest jednak zwyczajną staruszką. Miała swój udział w rozszyfrowaniu Enigmy oraz była blisko związana z wybitnym profesorem Arthurem Seldomem (John Hurt). Wybór Martina nie był więc przypadkowy, mieszkając u pani Eagleton, miał większe szanse na spotkanie z profesorem Seldomem, którego podziwiał i o którym wiedział wszystko. To dla niego przyjechał z pustyni w Arizonie do Oxfordu. Jednak naukowe, szczegółowo sprecyzowane zamiary Martina ulegają zmianie, gdy pani Eagleton umiera, a Seldom otrzymuje wiadomość od mordercy, który zapowiada kolejne zbrodnie. Zabójca chce udowodnić profesorowi, że możliwe jest popełnienie zbrodni z pobudek czysto intelektualnych. Jak zakończy się ta gra? Guillermo Martínez to matematyk, który wykłada w Oksfordzie. Dlatego zarzuty pod adresem filmu, a co za tym idzie książki, że "realia naukowe i matematyczne zagadki" są jego najgorszą stroną, są absurdalne. Człowiek, który osadza książkę w realiach najlepiej mu znanych, zasługuje jako pisarz na szacunek. Do tego wykorzystanie wiedzy matematycznej do stworzenia tak ciekawej intrygi godne jest podziwu. Tyle na temat pierwowzoru książkowego. Wiadomo, że przeniesienie powieści na ekran to ciężkie zadanie. Mimo wielu uproszczeń film zachował specyficzny klimat. Słowne potyczki Martina i profesora Seldoma nie nudzą, wręcz przeciwnie, scenarzyści postarali się i mimo wielu matematycznych nawiązań widz czuje się nie tylko obserwatorem, ale i uczestnikiem intrygi. O ile wątek poszukiwania seryjnego mordercy przykuwa uwagę, o tyle romans Martina z Lorną (Leonor Watling) i przerywniki łóżkowe są trochę irytujące i za bardzo wyeksponowane. Jeśli ten wątek miał przyciągnąć większą ilość widzów, to mam nadzieję, że twórcy filmu osiągnęli swój cel, bo dla tych, którzy i tak obejrzeliby ten film, był on najzupełniej zbyteczny. Na uwagę zasługuje epizodyczna rola Anny Massey, która świetnie wykreowała postać pani Eagleton. Również Elijah Wood w roli Martina spisał się dość dobrze, chociaż dla fanów "Władcy pierścieni" na zawsze pozostanie Frodem. Álex de la Iglesia nie był tak skrępowany więzami rodzinnymi jak Ben Affleck przy tworzeniu filmu "Gdzie jesteś Amando?" na podstawie książki Dennisa Lehane'a. Oba te filmy są jednak świetnymi przykładami dobrych kryminałów na dużym ekranie. Pokazują, że kryminały można nie tylko czytać, ale także scenariusz do nich można napisać tak, że intryga opowiedziana w 100 minut nie nudzi, ale zmusza widza do myślenia. Dlatego Panie i Panowie, jeśli szukacie mocnych wrażeń, to zapraszam na kolejny film z Jasonem Stathamem, bo w dziale "kryminały" nie znajdziecie tego, co zaspokoi wasze pragnienia.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones